za mna ciezki dzien... wybralam sie na trekking... przeszlam prawie 25km (do Potu William i z powrotem) i podczas mojej wedrowki mialam okazje sie przekonac co to znaczy "4 pory roku w ciagu jednego dnia" (jest to ulubione powiedzenie nowozelandczykow... kazda osoba zapytana o pogode odpowiada, ze u nich najczesciej w ciagu jednego dnia mozna przezyc 4 pory roku:)). Padal wiec grad, swiecilo slonce, bylo i deszczowo... dzieki temu co kawalek trafialam na tecze;)
Ale najwieksza radosc sprawila mi wygrana... Otoz, na jednym z przystankow siegnelam po snickersa... otwieram opakowanie i moj wzork przykuly napisy na wewnetrznej stronie folii (takie zboczenia zawodowe, haha:). Patrze, a tam napis WINNER:)! Pierwsza mysl - ciekawe co to znowu za chwyt marketingowy; co musze zrobic zeby cos wygrac:)?! Po dokladnym zapoznaniu sie z trescia okazalo sie, ze wygralam... batonika:). Moze to i nie wielka wygrana, ale zawsze wygrana:)! Haha!!!!
Z nowa energia moglam dalej ruszyc w droge:)!
Ciezki to byl dzien... wrocilam totalnie przemoczona i zmeczona do hotelu... ale cala szczesliwa - po pierwsza przeszlam ladny kawal drogi; no i ta wygrana...:)
na koniec dnia zafundowalam sobie rewelacyjne owoce morza:)! a co, nalezalo sie:)!