Dzisiaj opuszczam Stewart Island. Niestety nie udalo mi sie spotkac kiwi (kiwi najłatwiej jest spotkac w nocy a ja w nocy zazwyczaj spalam… bylam zbyt leniwa na to, żeby chodzic w nocy po lesie i liczyc na to, ze spotkam ptaka;), ale przynajmniej mam powod, zeby tu jeszcze kiedys wrocic:)!
Z wyspy postanowilam sie wydostac droga morska... samolot juz byl, wiec ciekawe jak bedzie na wodzie... przestrzegali wszyscy, ze fale ogromne, ze buja starszliwie, ze przez kolejne kilka godzin dochodzi sie do siebie... po takich komentarzach tym bardziej chcialam zobaczyc jak to jest....:)!
Bujalo, wialo, fale byly duze.... ale nie bylo tak zle;) Spodziewalam sie wiekszej dawki adrenaliny:)! I po wyjsciu na lad czulam sie swietnie!
Jestem w Bluff, jednym z pierwszych miejsc w NZ na których stanela noga europejczyka;)! Nie zabawie tu dlugo bo zaraz ruszam dalej… po zejściu z promu znalazlam kogos z samochodem kto jedzie w tym samy kierunku co ja:)!
Do zobaczenia w krainie Fiordow!