Do Invercargill dostalam sie truckiem, ktory przewozi samochody;). Z tym samym kierowca pokonalam juz trase Oamaru-Dunedin... wiedzialam, ze jezdzi on czesto do Invercargill wiec bylismy w kontakcie:)!
Znowu droga nam szybko zleciala. Denny (ten kierowca) ma niezla kolekcje muzyki - przeszlo 21000 piosenek - i przez cala droge puszczal mi swoje ulubione kawalki...
Po dojechaniu na miejsce, okazalo sie ze Denny ma tylko 0,5h zeby rozladowac truck z samochodow... spytal sie czy nie chce mu pomoc:). Oczywiscie, cala szczesliwa, zabralam sie do roboty - zjezdzalam nowiutenkimi smochodami z trucka i odstawialam do salonu:). Zjechanie z pierwszego poziomu bylo dosc proste, przy zjezdzaniu z "1wszego pietra", mialam obawy czy czegos albo kogos nie uszkodze:)! Ale sie udalo... bezkolizyjnie odstawilismy wszystkie auta na miejsce!!!! Nowe super doswiaczenie:)!
Po pracy;), udalam sie o mojego kolejnego tymczasowego domu. Tym razem czekala na mnie Marijka, jej kot i ciekawe opowiesci!
W samym Invercargill nie ma jakis szczegolnych atrakcji....ale nie przyjechalam tu po to, zeby ogladac miasto... inny mialam pomysl...... Niestety plan musi ulec drobnym modyfikacja...Moj "cel" bedzie musial chwile poczekac bo prognoza pogody na kolejne dni nie wyglada zbyt ciekawie...
Cholera... coraz zimniej sie robi... chyba za slabo trzymaliscie kciuki....