Po noc spedzonej w autobusie jestem w Sibu... Tutaj spotykam sie z Michaelem (znany Wam juz z wczesniejszych zdjec z Bako - tak, tak to ten w okularach:)), ktory do Sibu dotarl juz kilka dni temu. Planujemy wspolnie splynac w gore rzeki Rejang do Kapit....
Bierzemy lodz, lokujemy sie na dachu:) i przez kolejne 2,5h ogladamy - przede wszystkim dzungle:) i longhousy... wyjatkowo dluuugie:) a od czasu do czasu zycie toczace sie wzdluz rzeki.
Kapit to male miasteczko. Nie ma tu za duzo do zobaczenia, ale za to w okolicach mozna znalezc stare, drewniane longhousy....
Docieramy do jednego z najstarszych longhousow w okolicy, oddalonego zaledwie 11km od miasta.... Witaja nas wodka ryzowa, pokazuja jak mieszkaja a nastepnie kasuje 25RM o osoby:)!
Nastepnego dnia mielismy splywac dalej w gore rzeki, niestety stan rzeki jest zbyt niski... lodzie nie plywaja. Wracamy wiec do Sibu i lapiemy autobus do kolejnego wspolnego celu....
Info praktyczne
- lodz Sibu-Kapit - 20RM (jest kilka w ciagu dnia); najlepiej ulokowac sie na dachu...:)