Dzisiaj mialam udac się do Kuala Lumpur (KL), bo za 2 dni mam samolot na Borneo… Taki był plan… Jednak zamiast w KL znalazłam się na… rozdaniu dyplomow na Uniwersiti Teknologi Mara…;).
Okazalo się, ze Jaja dzisiaj odbiera dyplom ukończenia studiow. Ma zaproszenie dla 2 osob. Będzie jej towarzyszyl Ryoq. Ma jedna wejściówkę wolna, wiec mogę się dolaczyc:)! Jaja studiuje pod KL, a i tak mialam tam dzisiaj jechac… Latwo było podjac decyje – jade z Jaja i Ryoq! KL poczeka:)!
Startujemy w nocy, nad ranem docieramy do mieszkania studenckiego Jaja. Po 4h snu pobudka! Czas zaczac się przygotowywac do uroczystosci… Zastanawialam się w co się ubiore? Taka impreza…! Problem rozwiązał się sam – obowiązują stroje tradycyjne, świąteczne;). Jaja już wyprasowala dla mnie urocze wdzianko w kolorze białym z malutkimi truskaweczkami…. hmm…. buty tez mi dala…. Ok., jak trzeba to trzeba:)!
Sama uroczystość ciągnęła się w nieskonczonosc. Na początku było nawet ciekawie - jakies filmiki, przemowa wladz uczelni, odspiewanie hymnu… potem przyszedł czas na rozdanie dyplomow… 1300 studentow!!!! Trwalo to cale wieki:)! No ale przynajmniej mialam okazje zobaczyc jak Jaja właściwie się nazywa – Siti Hajar Mohamad Taher! Było to jedno z krótszych imion;)!
Po uroczystosci pojechalismy do lokalnej atrakcji – Miasta Swiatel… (galeria).
Nastepnie mielismy się rozstac – ja do KL (KL poczeka, ale samolot nie:)), Jaja i Ryoq do campu, do ktorego zostali przewiezieni studenci w celu kontynuowania „team building”…
Gdzie w koncu wyladowalam? O tym już wkrotce..