Kolejny dzien - kolejne przygody. Dzis w programie jedne z najstarszych miast w Tajlandii: Lop Buri i Ayutthaya (tak stare, ze wpisane na liste UNESCO;)
Ale od poczatku... Bladym switem jak przystalo na prawdziwych travelersow:) wybralysmy sie lokalnym pociagiem do Lop Buri polozonego na Pn-Wsh od Bangkoku... Udalo nam sie wywalczyc 2ga klase, choc Monika upierala sie przy 3ciej - bo to podobno tak ciekawiej;-). A w miescie czekala nas cala masa ruin m.in z okresu Khmerow, oraz... niezliczona ilosc malp. Teraz nie mamy watpliwosci, ze rasa ludzka pochodzi od tych uroczych stworzen (galeria). Monika nastraszyla nas, ze trzeba bardzo uwazac, bo mozna zarazic sie wscieklizna... Czy cos zalapalysmy to sie jeszcze okaze;-). Wydaje sie nam, ze Zofia tak jakos sie dziwnie sie zachowuje ale poczekamy jeszcze z wizyta u lekarza...
Nastepny przystanek - Ayutthaya - dawna stolica Tajlandii - z mnostwem iloscia watow czasem nawet z XIV wieku. No i tuk-tuk, albo jak go Zofia nazywa: tik - tak (nie pytajcie dlaczego;-) Bez tego lokalnego srodka lokomocji nie udaloby sie nam zobaczyc tylu ciekawych miejsc i atrakcji - glowny temat: Budda - raz kroczacy, raz siedzacy; czasami lezacy... to ze zlota, to z kamienia, kazdy wyjatkowy, kazdy prawie;) najwiekszy w calej Tajlandii! Mial tez byc ogromny Budda stojacy ale nie udalo sie nam go znalezc - to moze jednak nie byl tak wielki;-)
Przy okazji - zyczymy Wam spokojnych i zdrowych Swiat... My tez mielismy akcent swiateczny dzieki najmlodszej z siostr, ktora dotrzymuje Tacie towarzystwa w Polsce...:)! Doncia - dzieki!
P.S.
Zapomnialam wspomniec, ze akt 3 to wersja lux... Hostele zostaly zamienione na luksusowe hotele, a wszystko to dzieki Magdzie:)! Najgorzej jak sie za bardzo przyzwyczaje...:)!