My Son, najbardziej znane ruiny z czasów dynastii Czam; wietnamski Angkor Wat – tak piszą w przewodniku…. Wypożyczamy wiec skuter, tym razem jeden;), i startujemy przed 7 rano, żeby zdarzyć przed inwazja turystów…
Podróż na 2kołowcu była ekscytująca i pełna wrażeń… mieliśmy do pokonania przeszło 40km w jedna stronę… Trzymając w reku naszkicowana mapę z instrukcja, jak dojechać pędziliśmy przed siebie. Mijaliśmy pola ryżowe i od czasu do czasu przejeżdżaliśmy przez jakieś miasteczko - tam była prawdziwa walka o przetrwanie… tak jak jazda skuterem po wyspie należy do dość prostych, tutaj byliśmy w środku motorowego chaosu… brak reguł, zasad… liczyła się tylko prędkość… to była jazda…;)
A ruiny jak ruiny… nie było się czym ekscytować;). Angkor jest ogromne, majestatyczne, można tam spędzić 2-3 dni i nie da rady się wszystkiego obejść, zobaczyć... My Son przeszliśmy w 1h… 2 razy… 1 ciekawy kompleks, poza tym kupa gruzu…;). I tak mieliśmy szczęście, ze mogliśmy chodzić po "kamieniach" w ciszy i spokoju… godzinę po naszym przybyciu, My Son został opanowany przez tłumy ciekawskich… nas już tam nie było….