To niesamowite!!! Jestem na koncu swiata... To tutaj mozna podziwiac ostatni zachod slonca na kuli ziemskiej!
Ale mialo byc o wyjatkowow ciekawym spotkaniu.... Otoz, wyobrazcie sobie, ze w tej malej wiosce, gdzie wiecej biega malych prosiakow niz ludzi, gdzie turysta nie dociera (chyba ze couchsurfer:)), spotkalam Polke!!!!
Paulina od 4 lat jest "w drodze", ostatnie 9 miesiecy spedzila w Nowej Zelandii, troche pracujac ale glownie zwiedzajac wyspe na 2 kolkach, tzn. rowerowo. No i tak jak ja, wpadla na chwile na Samoa...oczywiscie z rowerem. Tez korzysta z CS i tez postanowila zatrzymac sie u Elisy...:)!
No wiec kolejny dzien w szkole byl jeszcze bardziej polski (2 Polki i do tego ubrane tak samo- tego jeszcze tutaj nie widzieli:)), chociaz z akcentem indyjskim... Piosenka "powiedz czesc" byla wczoraj, dzisiaj Paulina przeprowadzila zajecia z jogi! Bylo zabawnie:)!!!
Po szkole tradycyjnie wybralismy sie na plaze, cala rodzina, podziwiac ten ostatni zachod slonca....potem spacer po wiosce a w miedzy czasie zupa z...papai! rewelacja!
Wieczorem podziwianie stop...czarnych stop..... Tak, tak, podrozowanie to ciezka a czasami i brudna robota:). To tak na wszelki wypadek gdyby ktos myslal, ze ja tam sobie wypoczywam:)!
Z ciekawostek - tak jak wspominalam wczesniej, mieszkamy w bardzo tradycyjnej wiosce...Co to oznacza? Np. to, ze nie moge sama isc na spacer... I to wcale nie dlatego, ze jest niebezpiecznie... Gdybym sama chodzila po wiosce moja "rodzina" uwazana bylaby za niegoscinna... byloby wiele pytan i watpliwosci - co ja robie...? Jak wiec wspomnialam o spacerze dzieci zostaly oddelegowane do towarzyszenia mi:)!