Budze się o swicie… dotykam… jestem cala… dzungla mnie w nocy nie zjadła:)!
Sniadanie, pakowanie, woda na droge (oczywicie ze strumienia;) i ruszamy dalej. Mam szczescie – ja ide tylko z malym plecakime, reszta niesie na plecach obozowy ekwipunek i prowiant…
Dzisiaj ma być trudniej uprzedzaja przewodnicy. Dzungla coraz bardziej dzika… wszystko tu jest wielkie – drzewa wielkie, liscie wielkie (galeria), paprocie o gigantycznych rozmiarach, ogromne bambusy… Wczoraj szliśmy mniej lub bardziej wydeptana sciezka… dzisiaj przedzieramy się przez dzungle… szlak tworzony jest na bieżąco przy uzyciu maczet… wielokrotnie przekraczamy rzeke, czasami idziemy jej nurtem… woda nie rzadko siega pasa… no i wszechobecne pijawki, ktore nas nie oszczedzaja!!! Nagle zrywa się straszna ulewa... Idziemy dalej. Pada przez kolejne 2-3h, chociaż po krótkim czasie nie ma to znaczenia bo i tak jesteśmy cali mokrzy… Na skutek deszczu rzeka zrobila sie bardziej wartka… nie możemy isc nia dalej… a dzungla zbyt zarosnieta, żeby się przez nia przebic… Przewodnicy wyruszaja sami i probuja znaleźć szlak… my czekamy…wracaja po 2h… wioska do ktorej mamy dotrzec jest bardzo blisko, niestety nie damy rady przedrzec się przez dzungle… zbyt stromo, zbyt gesto a do tego kondycja fizyczna kilku studentek pozostawia wiele do zyczenia…
Robi się coraz pozniej, za 2h bedzie ciemno… zostaje podjeta decyzja - zawracamy… dżungla nas pokonala!
Cali przemoknieci docieramy do znajomego obozu tuz przed zapadnieciem zmroku (ci ze slaba kondycja, dotra dopiero po polnocy!!!)… Zanim rozbijemy namioty, wskakujemy w ubraniach do rzeki… jest zimno, ale co tam… wszyscy to wszyscy:)!
Potem gotowanie i kolejne przysmaki:)! Dochodzi 1:00, czas isc spac… w koncu jutro tez jest dzien… ale o tym już w nastepnym odcinku, bo się boje ze i wy zasniecie czytaja zbyt dluga relacje;)!
P.S. Zaluje, ze moj aparat nie jest wodoodporny - przez wiekszosc dnia musial byc schowany gleboko w plecaku...