Obawialysmy się , ze pogoda popsuje nam plany, ze jedzenie tajskie może zaszkodzic, ze gekon wejdzie pod kołdrę;)… ale nie przewidzialysmy tego co wydarzylo się dzisiaj… A dzien zaczal się tak niewinnie….
Piekny kurort z basenami i prywatna plaza, wybrzeże morza andamańskiego, wysepki na horyzoncie… zrobilo się leniwie. Pierwszy dzien w rajskich okolicznosciach - wybralysmy się na spacer wzdluz plazy… bez celu…
Zaczepione przez „kapitana” wpadłyśmy na pomysl, ze może jednak warto zobaczyc okoliczne wysepki… wyruszylysmy w rejs.
Była laguna w uroczej zatoce, nurkowanie i proby podgladania podwodnego zycia, w koncu bezludna wyspa… Tam wydarzylo się nieszczęście, którego skutki będą odczuwalne jeszcze dlugo… Magda stanela na jeżowca – wodne stworzenie z wielkimi, czarnymi kolcami… potworny bol, straszna panika i kilkanaście igiel, które utknely w każdej ze stop… nie wyglądało to dobrze a igiel nie można było wyjac a my 0,5h drogi od brzegu, od cywilizacji.... Na szczescie na ladzie okazalo się, ze igly sa niegrozne i ze predzej czy pozniej rozpusza się w ciele… Jednak Magda zostala unieruchomiona do konca pobytu w Tajlandii:(((. No i na zawsze bedzie miala cos w sobie z jezowca:)!
Niby może chodzic, ale stawanie na stopach pelnych igiel, nie sprawia jej przyjemności… ciekawe czemu...;)? Fakirem nie moglaby być na pewno;)!
Tak oto natura zafundowala naturalna akumpunkture....!