Za nami ostatni, ale za to bardzo wyczekiwany etap laotanskiej przygody - splyw Mekongiem.
Co mozna robic 2 dni na lodce i do tego, zeby bylo sie czym eksyctowac;)? Otoz glownym naszym zajeciem bylo siedzenie na dziobie, podziwianie widokow i robienie zdjec... No i moja nieodlaczna walka z klawiatura - obecnie posiadam 2 klawiatury a kazda z nich dziala tylko czesciowo... zeby bylo ciekawiej, od czasu do czasu sam wlacza sie jakis przycisk i wtedy nic nie dziala... Czasami zastanawiam sie skad we mnie tyle cierpliwosci, bo niejeden wyrzucilby komputer za burte... ja chyba sie przyzwyczailam:)
Ale wrocmy do tematu... splyw Mekongiem to wedlug mnie obowiazkowy punkt programu podczas wizyty w Laosie... Krajobraz, ktory mozna podziwiac z lodki nalezy do wyjatkowow malowniczych - dzungla, pola, wioski ukryte na zboczach i wszystko to w otoczeniu gor... No a do tego mozna podejrzec jak toczy sie zycie wokol rzeki, ktora jest zrodlem utrzymania duzej czesci laotanczykow...
Poza tym sama podroz jest ciekawa... lodka plynie sobie spokojnie, dosc monotonnie do czasu kiedy nie trafi na ostry nurt lub jakies inne wiry wodne... wtedy wszystko w rekach Kapitana:)... Zeby bylo ciekawiej, lodz czesto musi lawirowac wsrod wystajacych skal... biorac pod uwage, ze teraz jest pora sucha no i duzo wody poszlo na obchody Nowego Roku;), stan wody jest wyjatkowo niski... tylko wytrawne oko Kapitana potrafi wybrac odpowiednia droge, zeby nie utknac na jakims glazie...
Ciekawe to byly zakonczenie laotanskiej przygoda...!
Po przekroczeniu granicy Tajskiej, zegnam sie z Laosem oraz z Tomkiem... akt 2 dobiegl konca!
P.S Tomek, dziekuje za wspolne 2 miesiace:)!