Postanowiliśmy zostać w Sigiriya jeszcze jeden dzień... Głownie ze względu na pyszne jedzenie, które serwuje nasza gospodyni;)
No a poza tym ciagle pada...;)! No może nie ciagle... Przez jakieś 3-4h tylko lekko podało albo nie padało wcale i wykorzystaliśmy ten moment, żeby wbiec na kolejna skałe, trochę mniejszą niż ta Lwia ale równie ciekawą....
Historia powstania tej skały (Pidurangala Rock) jest podobna do Sigiriya - jest to skutek aktywności wulkanu...
Ze względu, ze jest ona mniejsza, nie było tu pałacu ale za to pobliskie jaskinie były zamieszkałe przez mnichów...
Sama wspinaczka na szczyt jest dużo bardziej wymagająca, a przez to i ciekawsza niż na Sigiriya... Teren bardziej dziki, tylko kilku turystów, a w gratisie trafiliśmy na gniazdo szerszeni, kameleona oraz... śpiącego Buddę;)
Po dotarciu na szczyt oczom naszym ukazało się... mleko... Jedna wielka chmura... A miał być piękny widok na sąsiadującą Lwią Skałe...
Ale i tak było warto, bo sam spacer bardzo ciekawy...
P.s. Wilgotność w okolicach 99%... Mokre rzeczy, które wywiesiliśmy 3 dni temu (pod daszkiem;)), nadal są mokre;)
P.S2. Wczoraj w nocy do naszego pokoju dostały sie świetliki... Niesamowite to było wrażenie jak po zgaszeniu światła , nagle zaczęły latać małe lampeczki
P.S3. Dzisiaj na kolacje była serwowana dosa... Wyśmienita... Mamy pomysł na to jak wykorzystać fakt, ze tu takie dobre jedzenie... Wkrótce sie o tym przekonacie;)!
Info praktyczne:
Wstęp na Pidurangala Rock kosztuje 500 rupii. Bardzo warto!!!!
Skala znajduje sie jakiś 1-2km od centrum... Góruje razem z Sigiriya nad okolica wiec nie można jej nie zauważyć:)